Kazimierz Haska (1912-1976)


  Pierwszy kapitan i współ armator „Wojtka", to postać dzisiaj zupełnie zapomniana, pamiętają go nieliczni. Należał do grona najwybitniejszych szczecińskich kapitanów i działaczy żeglarskich. Kazimierz Haska, o czym mało kto wie, w rejestrze polskich kapitanów posiadał patent numer 2. Był także kapitanem motorowodnym, zawodnikiem, sędzią żeglarskim, instruktorem -wychowawcą kilku pokoleń żeglarzy, propagatorem żeglarstwa, społecznikiem. Z zawodu artysta rzeźbiarz, był cenionym plastykiem, pionierem muzealnictwa i plastyki w Szczecinie, konserwatorem zabytków. Od lipca 1945 roku współtworzył Muzeum Miejskie, miał znaczący udział w odbudowie muzeum oraz zabezpieczaniu i konserwacji ocalałych zbiorów muzealnych. Przez wiele lat pracował w Dziale Morskim Muzeum Narodowego przy Wałach Chrobrego, był kierownikiem Pracowni Drewna i Metalu w Dziale Konserwacji. Współorganizował Muzeum Miasta Szczecina. Zabiegał od lat 5O-tych o utworzenie w Szczecinie Muzeum Morskiego z prawdziwego zdarzenia, w ramach swojej pracy gromadził zbiory marynistyczne, które miały być zaczątkiem tej placówki.
Ten wychowanek legendarnego generała Mariusza Zaruskiego swoją przygodę z żeglarstwem rozpoczął w Poznaniu, w drugiej połowie lat dwudziestych XX wieku. Początkowo pływał po Warcie, jeziorze Kiekrz, później - na morzu. W 1923 roku wstąpił do 17 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej im. Jana Kilińskiego. Drużyna ta w 1925 roku przyjęła nazwę Harcerskiej Drużyny „Wilków Morskich". Z jej członków rekrutowali się znani poznańscy żeglarze a drużyna przeszła do historii polskiego jachtingu i z czasem stała się kolebką żeglarstwa wielkopolskiego. Kazimierz Haska, przedwojenny harcerz, pionier skautingu wodnego, przez wiele lat był członkiem komendy drużyny, pełniąc różnorakie funkcje wychowawcze i organizacyjne.
W1932 roku uczestniczył w Międzynarodowym Zlocie Skautów Wodnych, zorganizowanym nad Jeziorem Garczyńskim. Rok później wypłynął w swoje pierwsze rejsy morskie i szkolił się na kursie żeglarskim w Ośrodku Morskim w Gdyni W 1933 roku Kazimierz Haska brał udział w budowie Harcerskiego Ośrodka Żeglarskiego w Kiekrzu koło Poznania. Następne lata to liczne jego rejsy i udział w regatach na terenie Poznania.
W latach 1936-39 Kazimierz Haska pływał na żaglowcu ZHP „Zawisza Czarny" pod dowództwem generała Mariusza Zaruskiego. Były to rejsy stażowe do Kopenhagi, Goeteborga, Karlskrony, Sztokholmu, Visby i innych portów bałtyckich. Kazimierz Haska tak wspominał postać generała: „Pamiętam któregoś roku wchodzę na jacht, na następne z kolei pływanie, salutuję przepisowo banderę - generał jest akurat na pokładzie - nie zdążyłem się jeszcze "Staremu" zameldować, a on odzywa się do mnie: ach, jak to miło druhu Haska, żeście o nas nie zapomnieli i znowu przyszliście z nami pływać. To było budujące, kim ja byłem w tamtych czasach, młodym nic nie znaczącym człowiekiem, a Generał to była postać i mimo tego do młodego żeglarza zwracał się pierwszy z tak serdecznym powitaniem. Innym razem »Stary" wymyślił sobie linę zabezpieczającą na rei. Biegła ona od noku do masztu i drugiego noku. Chodziło o to aby żeglarz pracujący przy bryfoku, stojąc na percie miał z tyłu jakieś zabezpieczenie, gdyż przy tej pracy ręce musiały być wolne do roboty i tyle było tego trzymania się, ile miało się w palcach twardego płótna. Generał zlecił mi tę robotę. Siedzę sobie okrakiem, przy dobrej pogodzie na rei i pracuję. W pewnym momencie czuję, że ktoś jest za mną na wantach. Patrzę a to Generał, a za nim Pankiewicz (też kochany człowiek). Generał widząc, że patrzę na Niego mówi swoim spokojnym, pouczającym głosem: "Pamiętajcie druhu Haska, że od solidności waszej roboty może zależeć życie ludzkie - trzeba więc pracę wykonać rzetelnie i dobrze".
Innym razem, przy okazji nagłych szkwałów, w czas wypatrzonych przez "Starego", padały komendy: wszystkie żagle w dół, a następnie wszystkie żagle w górę, wszyscy siad na pokład. Do dzisiaj pamiętam komentarz Generała, jak to w 1932 "Niobe" przewróciła się na wskutek złej obserwacji i jacht z załogą zatonął."
U schyłku lat trzydziestych Haska pełnił funkcje instruktora na kursach żeglarskich, a w latach 1937 -1939 był ostatnim kapitanem Harcerskiego Ośrodka Żeglarskiego w Kiekrzu. W ostatni swój rejs na „Zawiszy" wypłynął tuż przed wybuchem wojny:
"Kalmar 3 lipca 1939 roku. Do Gdyni przyjechałem we wtorek i dowiedziałem się, że do Anglii nie płyniemy. (...) Ostatecznie przełożeni zdecydowali o wypłynięciu do Szwecji. Wyszliśmy z Gdyni w piątek wieczorem. Miałem służbę od 24 do 4 rano, za Helem lunął straszny deszcz i błyskawice darły niebo jak gdyby na wyścigi. Potem reszta nocy była spokojna, ale przed południem zaczęło okropnie kiwać, szliśmy do Karlskrony, pod wieczór i następny dzień dalej okropnie kiwało, z utęsknieniem oczekiwaliśmy lądu. Rano ujrzeliśmy latarnie u wejścia do portu, lecz z powodu silnego, przeciwnego wiatru i dużej fali, generał po cało-dziennej mordędze zmienił kurs na Kalmar. Weszliśmy do portu rano 9 lipca. Po powrocie z tego rejsu(...) dowiedzieliśmy się od Generała, że miał On instrukcję na wypadek wojny "Zawisza" miał pozostać w Szwecji, a my mieliśmy wracać koleją przez Finlandię do kraju. Gdyby tak się stało jakże inaczej potoczyłyby się nasze losy."
  Losy Kazimierza Haski potoczyły się typowo dla tam-tego pokolenia. Brał udział w kampanii wrześniowej, walczył nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej, próbował przedrzeć się do otoczonej Warszawy. Po rozbiciu Armii Poznań znalazł się w niewoli. Okupację spędził w Poznaniu, pracując w fabryce zbrojeniowej. W czasie wojny stracił wszystko -mieszkanie w Alejach Marcinkowskiego, z którego wysiedlili go wraz z rodziną Niemcy i rodzinny dom na Chwaliszewie, podpalony przez okupantów w 1945 roku. Cały jego dorobek materialny i artystyczny uległ zniszczeniu. Po wyzwoleniu Poznania podjął decyzję o wyjeździe z rodzinnego miasta. Opisał to w jednym z prasowych wywiadów:
"Ciągnęło mnie do morza. Jeszcze nie umilkły ostatnie wojenne salwy, gdy w maju 1945 roku rozpocząłem wędrówkę na zachód. Przez jakiś czas zatrzymałem się w Pile; w połowie lipca przybyłem do Szczecina. Niewielu było tu wtedy mieszkańców, a już na palcach policzyć można było ludzi, którzy zetknęli się z morzem.3 Po przyjeździe do Szczecina zostaje działaczem szczecińskiego oddziału Ligi Morskiej. W sierpniu 1945 roku współorganizował i prowadził pierwszy teoretyczny kurs żeglarski. Kurs liczył 180 uczestników, patronowała mu Sekcja Żeglarska Ligi Morskiej.
Dzisiaj z perspektywy półwiecza, można stwierdzić, że był jednym z ojców szczecińskiego żeglarstwa, jego pionierem. Współtworzył je już w 1945 roku i wspierał jego rozwój przez następne 30 lat. Działał w Lidze Morskiej, Polskim Związku Żeglarskim, Sekcji Żeglarskiej AZS, Jachtklubie AZS i Sekcji Żeglarskiej MKS „Pogoń". W latach 1949-51 pełnił funkcję zastępcy delegata Okręgu Szczecińskiego Polskiego Związku Żeglarskiego, przewodniczącego Sekcji Żeglarskiej Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej (1952-53), pierwszego prezesa Okręgowego Związku Żeglarskiego po reaktywowaniu PZŻ (1957-64) oraz członka zarządu Polskiego Związku Żeglarskiego w Warszawie. Był także wybitnym sędzią żeglarskim klasy państwowej i jednym z najstarszych powojennych sędziów Polskiego Związku Żeglarskiego. Już od końca lat 40. przewodniczył komisjom regatowym w regatach międzyklubowych i klubowych, na terenie Szczecina i okręgu.
Dzięki jego zaangażowaniu wydobyto i wyremontowano jedne z pierwszych szczecińskich jachtów: "Witeź II", "Conrad", "Chrobry". Stanowiły one przez wiele lat trzon żeglarskiej floty Szczecina. Haska to współzałożyciel i wicekomandor Jacht Klubu Ligi Morskiej "Gryf" (1947-51) oraz organizator żeglarskich kursów szkoleniowych.
W latach 40. z grupą zapaleńców uruchamiał pierwszą przystań jachtową w Szczecinie. Inicjował pierwsze szczecińskie Regaty Jesienne o Błękitną Wtęgę Jeziora Dąbskiego (1949), Międzynarodowe Regaty o puchar "Gryfa Pomorskiego" (1958) - swego czasu jedne z dwóch największych imprez żeglarskich w kraju. Za jego prezesury żeglarstwo stało się najszybciej rozwijającą się dyscypliną sportu w Szczecinie.
Dzięki staraniom Kapitana Haski powstał ośrodek żeglarski w Trzebieży, który po rozbudowaniu stał się Centralnym Morskim Ośrodkiem PZŻ - najważniejszym ośrodkiem szkoleniowym w Polsce. Haska przyczynił się także do budowy Centralnej Przystani Jachtowej dla Szczecina.
Kazimierz Haska zapoczątkował akcję upowszechniania żeglarstwa wśród dzieci i młodzieży. W1958 roku sprowadził do Polski rysunki jachtów klasy „Cadet", „Optymist" i uruchomił w Szczecinie ich produkcję. Był to początek tych popularnych klas w naszym kraju.
Kazimierz Haska startował w wielu regatach, zajmując wysokie lokaty. Należał także, w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych (obok Krzysztofa Jaworskiego, Wojciecha Jacobsona, Ziemowita Ostrowskiego, Jerzego Pisza, Jerzego Jósewicza i kilku innych świetnych zawodników) do czołówki regatowej okręgu. Między innymi w barwach AZS-u zdobył w 1952 roku wicemistrzostwo Polski w klasie V-50, na pierwszych Mistrzostwach Polski w Gdyni, rozgrywanych na wodach Zatoki Gdańskiej w systemie przesiadkowym (załoga w składzie: Kazimierz Rypiński, Aleksander Lewicki, Czesław Skibicki). W 1955 roku w Regatach Jesiennych zajął pierwsze miejsce i zdobył Błękitną Wstęgę Jeziora Dąbskiego. W 1956 roku podczas odbywających się w Warnemunde regat pełnomorskich „Witeź II", prowadzony przez kapitana Haskę, zajął II miejsce w klasie od 7 do 9 KR. W 1957 roku brał udział w Regatach Nocnych „Ostseewoche", gdzie zajął IV lokatę, a także w Regatach Bałtyckich na trasie Sopot -Olands - Sopot (V m.). W 1959 roku startował ponownie w Międzynarodowych Regatach „Ostseewoche". Sterowany przez niego „Chrobry" zajął II miejsce w klasie do 140 m2 żagla. W 1960 roku Haska zajął pierwsze miejsca w Międzynarodowych Regatach Gryfa Pomorskiego. Odbył również szereg pełnomorskich rejsów szkoleniowych. Dowodził jachtami s/y: „Witeź II", „Radogost", „Swantewit", „Conrad",,»Chrobry", „Śmiały", "Jurand". W 1958 roku Kazimierz Haska reprezentował polskie żeglarstwo podczas jubileuszu Królewskiego Jacht Klubu Norwegii. Do Oslo popłynęła wtedy ekipa złożona z kilku jachtów. Na czele oficjalnej delegacji stał kpt. Kazimierz Haska, który przekazał serdeczne życzenia dla żeglarzy norweskich, na ręce króla Olafa V, Również w roku 1960 Haska był delegatem polskiego żeglarstwa na 100-lecie Jacht Klubu Goeteborga.
Od 1960 roku posiadał stopień kapitana motorowodnego (nr patentu 12),co w tamtych czasach było rzadkością. Łodzią motorową „Ira", w latach 1959 -1963 wypływał w rejsy po Bałtyku, Morzu Północnym, dotarł do Kanału La Manche i St. Molo. Jako pierwszy polski żeglarz dotarł tak daleko na zachód niewielkim jachtem motorowym.
W 1972 roku uczestniczył, w grupie jachtów towarzyszących w Olimpiadzie Żeglarskiej „Kiel -72". Ostatnie rejsy odbył na s/y „Zew Morza" i „Enif". Jako "Kapitan Kapitanów, najstarszy aktywny szczeciński żeglarz" powitał w Kilonii, w imieniu polskich żeglarzy, kapitana Krzysztofa Baranowskiego powracającego z rejsu dookoła świata.
Zmarł 22 sierpnia 1976 roku. W 1979 roku jednemu z jachtów szkoleniowych w Centralnym Ośrodku Żeglarskim w Trzebieży, nadano imię „Kapitan Haska". Jacht przez wiele lat pływał pod banderą ośrodka, dzisiaj jest w rękach prywatnych. Kazimierz Haska jest honorowym członkiem: Jacht Klubu Morskiego, JK AZS, Sekcji Żeglarskiej Morskiego Klubu Sportowego „Pogoń", Harcerskiego Klubu Żeglarskiego im. „Wilków Morskich" w Poznaniu oraz Honorowym Prezesem OZŻ. Wpisano Go także do Księgi Zasłużonych dla miasta Szczecina.
Czas zaciera ślady po tych, którzy byli przed nami. Dlatego zakończę cytatem ze wspomnienia o Kazimierzu Hasce, którego autorem jest kapitan Ziemowit Ostrowski:
"Długo nie widzieliśmy się i nigdy już się nie zobaczymy. Śmierć tak nagła, że określenie "naturalna" brzmi jak niewczesny żart, zabrała Kazimierza Haskę, jachtowego kapitana żeglugi wielkiej, najwyższej klasy sędziego, Honorowego Prezesa Szczecińskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Nauczyciela i przyjaciela nas wszystkich. Jako „kapitana Haskę" lub „Kazia Haskę" znali Go chyba wszyscy żeglarze Szczecina, Był ostatnim, którego wybrano na prezesa okręgu jedynie dla żeglarskich kwalifikacji i osobistych walorów. Gdy po latach spalania się w społecznej działalności rezygnował - nadano Mu niecodzienny tytuł Honorowego Prezesa, Poznański harcerz, pływał na przedwojennym "Zawiszy" pod komendą Mariusza Zaruskiego. Jachty "Conrad", "Chrobry", „ Witeź II" i wypieszczony własny "Wojtek" są najkonkretniejszymi dowodami skuteczności Jego działania w powojennym, pionierskim okresie. Działał wówczas w "Gryfie", a następnie w AZS, (...) Śmierć nie pozwoliła Mu zakończyć historii szczecińskiego żeglarstwa, nad którą od lat pracował. Dla nas pozostanie na zawsze niezapomnianym współtwórcą tej historii. Człowiekiem, który nade wszystko ukochał żeglarstwo.

Post Scriptum.
Kapitan Haska był członkiem AZS od końca 1951 roku. Postać to znacząca dla historii Jachtklubu AZS, tak jak Feliks Wodzyński założyciel szczecińskiego oddziału AZM, czy wyżej cytowany kpt. Ziemowit Ostrowski. Zdobył dla AZS-u wiele nagród, z wicemistrzostwem Polski włącznie. W listopadzie 1956 roku, kapitan Haska został wybrany Prezesem-seniorem sekcji żeglarskiej AZS. Zajął się przygotowaniami do przekształcenia sekcji w klub, stał na czele komitetu założycielskiego. Współtworzył od grudnia 1956 roku Jacht Klub AZS, był jego pierwszym prezesem. Pierwszym także, któremu nadano, w 1958 roku, „Honorowe członkostwo JK AZS".

 Piotr Owczarski