Jerzy Madeja (1943-2000)
17 kwietnia odszedł od nas doskonały żeglarz, przyjazny wszystkim i przez wszystkich lubiany Człowiek j.kpt ż.w. Jerzy Madeja. Do końca aktywny - jeszcze w Niedzielę Palmową uzgadniał program poniedziałkowego zebrania zarządu Klubu. Zebrania już nie doczekał. Zmogła Go nieuleczalna choroba, z którą walczył od dłuższego czasu. Pożegnaliśmy Go w Wielki Czwartek na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Żeglarstwo zaczął uprawiać w Jacht Klubie AZS Szczecin jako 15-letni uczeń. Temu klubowi pozostał wierny do końca. Przez 30 lat pracował społecznie w jego Zarządzie, a przez ostatnie trzy jako jego Komandor. Udzielał się wszechstronnie, nie tylko w Klubie; sprawy techniczne, organizacyjne, instruktorskie. Szkolił również za granicą. Co roku prowadził jachty w morze. Jednak prawdziwą Jego pasją były regaty morskie. Po udanych wcześniejszych startach przejął w r.1975 opiekę nad nowym jachtem, któremu nadał symboliczną dla szczecińskich żeglarzy nazwę Umbriaga.
Jurek z niezwykłą umiejętnością zgromadził oddany sobie i jachtowi zespół. Wkrótce przyszły sukcesy; zwycięstwa w wielu regatach, na różnych akwenach. Wśród laurów wielokrotne tytuły Mistrza Polski i sukcesy zagraniczne; w Kieler Woche, wyścigu z Eckernforde, regatach w Bremerhaven, Skaw Race.
Także zwycięstwa w regatach samotnych na Bałtyku i wielu innych imprezach. Jego jacht obrasta w legendę; piosenkę o Umbriadze, która wciąż gna zna cała żeglarska Polska.
Sam kapitan jest nie mniej popularny. Zawsze pełen niezwykłego uroku osobistego, subtelnego poczucia humoru, koleżeńskości i ciepła.
Także w życiu prywatnym i zawodowym. Dzięki atmosferze utworzonej przez Jurka ludzie, którzy z nim pływali do dzisiejszego dnia pozostają wielką jachtową rodziną celebrującą wspólnie sukcesy i rocznice. Razem z Jurkiem planowali uczcić w czerwcu 25-lecie "Umbriagi".
Teraz na tych uroczystościach zabraknie Starego, jak o Jurku mówiła załoga... Zabraknie Go w Klubie, w żeglarstwie szczecińskim, akademickim, polskim. Mówimy: Żegnaj Jurku! ale wiemy że nie odszedłeś całkowicie.
Pozostajesz w naszych sercach ze swoim uśmiechem na twarzy.
Wojciech Jacobson
Żagle nr 7/2000