"Gaudeamusem" na dorsze (tekst i fot. Ania)
Pomysł wyprawy na dorsze powstał w związku z koniecznością dotarcia nowego silnika "Gaudeamusa". Pogoda dopisała wyjątkowo, a dzięki mistrzowskiej wazelinie Marka, kapitan okazał niezwykłą łaskawość hołocie szotowej i zawinął do Nexø oraz na Christiansø. Motogodziny zostały wyrobione, biedne dorsze zakończyły żywot na patelni, a męska część załogi trochę powalczyła z usterkami jachtu i aż trudno uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się w trakcie trzydniowego rejsu. Więcej zdjęć w galerii.