Wspomnienia z dawnych lat JK AZS
- Ostatni rejs jachtu DAL II - 1998, Ziemowit Ostrowski
- Wieziem na północny kraniec Bałtyku - Wojciech Siłka
- Mistrzostwa Polski w Żeglarstwie - 1971, Janusz Szyndler
- Chorwacja - Janusz Szyndler
- Trzy wspomnienia z Grecji, Janusz Szyndler
- Rejs na Jadranie, Janusz Szyndler
- s/y “WITEŹ II”, Piotr Owczarski
- Mój pierwszy rok w JK AZS, Izydor Węcławowicz
Fragment “Marią przez Pacyfik”
(zs) Na Pacyfiku, gdzieś pomiędzy Galapagos a Markizami, z kosza dziobowego “Marii” obserwowali igraszki delfinów albo Ludek rozgrywał z Kazikiem Jasicą kolejną partię szachów, i w takiej to chwili trzeciego z załogi naszły wspomnienia, owe nostalgiczne obrazy wyobraźni, które przywołały odległe czasy, miejsca i przyjaciół:
" ...Złapaliśmy prawdziwy pasat południowo-wschodni. Niebo w cumulusach, ale tych ładnych, bez ciemnego odcienia, równy wiatr 4-5 stopni Beauforta, prędkość 6 węzłów. Mile lecą, wszyscy jacyś raźniejsi, nawet sterowanie sprawia przyjemność. A jeszcze prąd pomaga, dziś "utarg" będzie niezły.
I nie wiadomo skąd przyszły wspomnienia. Kilkanaście lat temu, ba, przecież to przeszło dwadzieścia, nie przypuszczałem, że zamienię Jezioro Dąbskie na Pacyfik. W owych czasach wyprawa do Inoujścia, Lubczyny czy na Świętą była równie ekscytująca jak rejsy pierwszych żeglarzy w nieznane. Przecieraliśmy szlaki (tak nam się przynajmniej wydawało) na łódkach własnoręcznie skonstruowanych ze szczątków poniemieckich jachtów. Gięliśmy wręgi w parniku zrobionym ze starej rynny, szyliśmy żagle, w czym niektórzy doszli do perfekcji, że wspomnę tylko o Jurkach: Borowcu i Szałajce, czy Zbyszku Gerlachu.
Pamiętam zapach tych bawełnianych żagli, przewianych wiatrem i wygrzanych w słońcu, żagli, pod którymi spaliśmy na twardych deskach koi. Nie zastąpią ich najlepsze śpiwory ani miękkie materace i wyściełane koje.
Dawne to czasy, lecz do dziś przetrwały nazwy różnych zakątków Dąbskiego, takich jak Meduzostan, Ziemia Umbriagi, Marysin, Przylądek Białego Słonia - któż jednak pamięta, że ochrzcili je żeglarze AZS ? Wielu z nich już nie żegluje, lecz wystarczy przypomnieć im "Kaczorka", "Tuńczyka", "Przygodę" czy "Wicherka", a krew szybciej zatętni w żyłach. A "Witeź II" i "Swantewit" ? Pod okiem niezmordowanego "prezesa" - Jurka Borowca wstawialiśmy wręgi i deski poszycia tym rozsypującym się wrakom, nie mając pojęcia o szkutnictwie. "Witezia" już nie ma, podobnie jak wielu innych jachtów, ale pozostały wspomnienia, pełne zabawnych historyjek, ciekawych postaci, a przede wszystkim owej radości życia, którą mogliśmy znaleźć w żeglarstwie..."
Antoni Jerzy Pisz "Marią przez Pacyfik", Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1982, str. 141.