Podobno żeglarstwo to sport gentelmenów, a w werdykcie pojawia się słowo ETYKA. Poniżej przytaczam list Andrzeja Lepiarczyka (Polonijny JACHTSMEN ROKU 2009 i II miejsce w REJS ROKU 2009) do PZŻ. Niestety, muszę go podzielić, bo jest za długi.
"Vancouver, 8 Styczen 2010.
Do Polskiego Zwiazku Zeglarskiego,
Przeszlo rok temu, z Poludniowej Afryki napisalem do moich kolegow z
West Vancouver Yacht Club: ..."jak dla kazdego szanujacego sie
zeglarza nic nie dostarczyloby mi wiecej dumy niz oplyniecie kiedys
obydwu najbardziej znanych przyladkow (Przyladka Horn oraz Przyladka
Dobrej Nadzieii)". Dwa miesiace pozniej, zaraz po zamknieciu mojej
petli dookola swiata pomiedzy Saint Lucia i Martynika wyjasnilem dla
kolegow, szczurow ladowych, ze ..." Mighty Chicken nie bedzie nawet
czescia statystyki", poniewaz za wyjatkiem pionierskich rejsow, ktore
na zawsze maja miejsce w historii, dzisiaj wymowe zeglarskiego wyczynu
maja tylko klasyczne rejsy tzn. bez uzywania rowu wykopanego w
Panamie, a do ustanawiania recordow sa regaty. Po przyplynieciu do
Vancouver, pod namowa mojej zony wyslalem jednak do Groupe Finot email
informujac w trzech zdaniach ze na zaprojektowanym przez nich Beneteau
Figaro 30 Solo zrobilem kolko dookola swiata. Otrzymane gratulacje z
samej gory cytuje w calosci: