Wysłany przez: Marek "Kiwi"
« dnia: 2010-09-09, 21:11:21 »Przed wieloma laty na wodach enerdowskich zobaczyłem faceta trzymającego się boi farwaterowej.Uśmiechał się do nas,pomachałem mu ręką i popłynęliśmy dalej.Trochę mnie oburzyło,że facet nie odpowiedział gestem pozdrowienia.Poza tym ten dziwny uśmiech.Nie dawało mi to spokoju.Wróciłem zapytałem czy dobrze się czuje i czy wszystko w porządku.Nie odpowiedział.On umierał.Zdjęliśmy go z boi,okładaliśmy gorącymi ręcznikami,podawaliśmy ciepły ,rozpuszczony koniak.Po ok godzinie był w karetce,mam nadzieję,że wszystko dobrze się skończyło.Tych oczu i uśmiechu nie zapomnę do końca życia.
To wielka roznica topic sie i umierac z wychlodzenia.