Trochę głupio zabierać mi głos w tym temacie, ponieważ do klubu należę stosunkowo niedługo, ale jest coś, co chciałbym skomentować:
a jak ktoś mi jeszcze raz powie że nie wypada pić piwa na przystani to wyśmieję w twarz. najpierw ogarnijcie się sami a później wymagacie od innych. spójrzcie na to co robicie pod tym śmiesznym "babołapem"
Tydzień temu wybrałem się z koleżanką na przystań, planowaliśmy wybrać się Loksodromą do Lubczyny. Jednak zamiast wypłynąć bez marnowania czasu, musiałem sprzątać niedopite Harnasie, które walały się po pokładzie, w tym też wylewać za burtę rozlane piwo. Milczeniem pominę fakt, że zawleczka od bloczka przy talii gdzieś się "zapodziała", co na szczęście zauważyłem przed wypłynięciem. Wiem, że Kacper udzielił wtedy pozwolenia na korzystanie z Loksodromy, ale są chyba jakieś podstawy dobrego wychowania, których wypadałoby przestrzegać. Każdy widzi, w jakim stanie jest część klubowych Omeg. Nie znaczy to chyba jednak, że można je od razu dobić. Wypadałoby raczej włożyć w nie jak najwięcej pracy. Stan, w jakim przejąłem Loksodromę pod opiekę mogę określić delikatnie jako zły. Ale dla mnie równie dużą frajdą jak żeglowanie będzie doprowadzenie jej do jak najlepszej kondycji.
A w kwestii rozliczania się "co do grosza za dwie śrubki"... No cóż, dla mnie to nic zaskakującego, jeżeli korzysta się ze wspólnych funduszy. Tym bardziej, że bez żadnego problemu dostałem dzisiaj pieniądze na zakup przedłużacza do rumpla.